Relacje

Runmageddon - Mission Completed - relacja Kuby

Nadszedł weekend, który miałem spędzić w Warszawie ciesząc się biegową atmosferą. W końcu w tym czasie miał miejsce Orlen w Warszawie, maraton w Łodzi no i Runmageddon. Niestety z planowanego sobotniego wyjazdu wyszły nici i do Warszawy wyruszyłem w niedziele o godzinie 1:00 w nocy. Droga mijała mi szybko…za szybko, ponieważ na miejscu byłem już o godzinie 6:00  a biuro zawodów było czynne od godziny 7:00. Po nie udanej próbie zdrzemnięcia się w samochodzie podjąłem decyzje o wyruszeniu w teren i przeprowadzeniu rozpoznania. I tak trafiłem do biura zawodów. Biuro zawodów mieściło się na pierwszym piętrze głównego budynku Toru Służewiec.  Z biura zawodów roztaczał się piękny widok na hipodrom i przyległe tereny, jedną może dwie przeszkody co też potęgowało uczucie niepewności. Po odebraniu pakiety startowego ( koszulka techniczna New Line - bardzo fajna i dobra jakościowo, imienna część nieśmiertelnika i sterta ulotek, w firmowym użytecznym plecako-worku) udałem się w drogę do mojego towarzysza niedoli Maćka na śniadanie. Po śniadaniu, z racji tego że startowałem dopiero w czwartej turze o godzinie 13:00 postanowiliśmy odwiedzić Stadion Narodowy i przyjrzeć się organizacji ORLEN Warsaw Marathon. Mimo krótkiej wizyty udało mi się stwierdzić że niedociągnięcia z pierwszej edycji zostały naprawione – brawo organizatorzy. Kasa wyłożona na ten maraton była widoczna na każdym kroku, w tej chwili organizacyjnie i jakościowo impreza nr 1 w Polsce, ale nie o tym. Trasa Runmageddonu miała mieć według organizatorów 10 km, mój Garmin który mi dzielnie towarzyszył całą trasę wskazał na mecie 8,59 km. I myślę, że jest to rzeczywisty dystans tego biegu. Ilość urozmaiceń na trasie była w przedziale 20-30 dokładnie nie liczyłem. 20140413_132411 Organizatorzy bardzo chcieli zbudować napięcie przed zawodami wymyślając fantazyjne nazwy przeszkód: Komandos, Tarzan, Marzenie Goryla, Koszmar Wulkanizatora. I było napięcie, jako że był to jeden z pierwszych tego typu biegów w Polsce nikt nie wiedział do końca czego się spodziewać, a jak wspominałem z biura zwodów nie wiele było widać.  A same rysunki przeszkód ze strony organizatora (http://www.runmageddon.pl/runmageddon/przeszkody/) nie oddawały tego co czekało w rzeczywistości. Ja osobiście miałem największe obawy przed przeszkodami typu Tarzan gdzie ważna jest siła rąk ponieważ nie jestem bywalcem siłowni, siłę rąk utrzymuje tylko na poziomie niezbędnym do prac przydomowych ;). O siłę nóg byłem spokojny. Przed godziną 13:00 ruszyliśmy na „linię startu” choć tak naprawdę była to maszyna z której wypuszcza się konie do gonitw. Jako że do startu pozostało jeszcze 10 minut rozsiadłem się na trawie i przyglądałem ludziom. Jedni rozgrzewali się w sposób znany nam biegaczom, natomiast koledzy cross fitterzy w obcisłych koszulkach robili różnego rodzaju pompki, podskoki i inne wygibasy. To wszystko sprawiło, że uśmiechałem się lekko pod nosem.  Okazało się również, że w mojej grupie pobiegnie – generał dywizji Wojska Polskiego, oficer dyplomowany wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych, doktor nauk wojskowych w specjalności kierowanie organizacją – Roman Polko ;). Był to jeden z dwojga celebrytów, którzy wystartowali w tym biegu, pierwszym była Joanna Jabłczyńska – aktorka i triatlonistka. O 12:59 wpakowaliśmy się do maszyny startowej, krótka mowa organizatora o bezpieczeństwie i współpracy na trasie…13:00 start. Pierwsze metry na hurra… tempo 4:00… 400m dalej pierwsza przeszkoda kilka beli siana ułożonych w formie muru no to hop jak przez kozła na lekcji WF napieramy dalej „koń by się uśmiał  czyli przeszkoda w formie parkanu z żywopłotu wysokość ok 1,3 m i hop…po pierwszych 2 przeszkodach pierwsza poważna ściana… wysokość ok 2,5 m na oko, z jednej strony nachylona pod kątem ok 60 stopni z drugiej pionowa. Biorę rozpęd i……………. fu.k źle się wybiłem wpadłem w jakiś dołek i kostkę mi wykrzywiło - boli. Myślę: świetnie dopiero początek a już sobie krzywdę robię. Lekkim truchtem zmierzam dalej po chwili kostka już prawie nie boli, znów łapie wiatr w skrzydła. I jest, jest przed nami pierwsza przeszkoda wodna zarośnięte i zamulone bajoro…. No to idziemy woda zimna jak jasna cholera, głębokość idealnie do wysokości klejnotów rodzinnych z tym bajorem miałem kontakt jeszcze 3 razy. Po kolejnych kilku ścianach i skokach dobiegliśmy do basenu/fontanny, do której trzeba było wejść/wskoczyć i przebrnąć na drugi brzeg ok 10m w lodowatej wodzie po brodę potem nawrót i w drugą stronę tymże basen. Skoro już byliśmy dobrze zmoczeni organizator przegonił nas slalomem miedzi drzewami na rozgrzewkę, ale nie za długo żeby nie wyschnąć bo czekało nas pierwsze z 3 czołgań tzw .„Rambo” pod drutem kolczastym w błocie, na ostatnim zahaczyłem tyłkiem o drut i mam pamiątkowa dziurę w spodenkach. Potem dalej w las i zarośla gdzie dobrze odrapało mi nogi i wystrzelało gałęziami po łydkach i nie tylko, każdy kto biegał  po lesie/krzakach wie o czym mowa. Przeszkód było naprawdę sporo, od noszenia worków z piaskiem, kłód drewna, ciągania trylinki (sześciokątny kawałek betonu) na „smyczy”, przechodzenia przez doły z wodą, przewracania opon z kombajnu lub podobnego ustrojstwa, czołgania w okopach po różnego pajęczyny z opon, lin, ściany z drewna, rozpięte liny. Na mecie otrzymałem drugą cześć nieśmiertelnika z wybitą datą, nazwą biegu i napisem Mission Completed. Miejsce jakie zająłem to 218 z 663 open i 213 z 568 men a mój czas to 01:05:59. 20140413_140743 Ja traktowałem ten start jako dobrą zabawę i coś nowego i to jest chyba słuszne podejście. Czy był jakieś minusy chyba tylko dwa: pierwszy to brak prysznica lub choćby węza ogrodowego żeby zmyć z siebie chociaż z grubsza błoto (chociaż niektórzy robili to w fontannie), drugi to 5 zł za wejście na imprezę dla osób towarzyszących za tą piątkę można było się tylko poruszać w obszarze biura zawodów, małego expo i jednej wodnej przeszkody. Więc osoby towarzyszące musiały się przez godzinkę wynudzić, chodź mogłyby dopingować na trasie przy trudniejszych – większych przeszkodach. Dla wszystkich którzy by chcieli spróbować kilka rad: - dobrze mieć ze sobą rękawiczki robocze aby nie wbić drzazgi i nie narobić sobie odcisków na linach i łańcuchach - ubranie szybko schnące, nie chłonące wody, jeżeli nie chcemy zedrzeć łokci i kolan czołgając się i szorujące po deskach rękawy i nogawki długie. - po biegu dobrze mieć  z 5L wody i grubą gąbkę aby się wstępnie opłukać - tego mi brakło - buty jak ubranie szybko schnące, nie trzymające w środku wody żadne gore-texy, z grubym bieżnikiem bo na błocie jest ślisko, a w bajorach dno nierówne, zamulone i wyjście na brzeg też trudne bez porządnego bieżnika. Koniecznie mocno zasznurować żeby nie wyciągnąć z błota stopy bez buta ;) (Zwycięzca biegł w inov-8 mudclaw 300 a moje adidas adizero xt 4 też sprawdziły się rewelacyjnie) 20140413_142147 Organizatorzy planują już zorganizowanie dwóch kolejnych imprez w ramach Runmageddonu. Ponownie na Torze Służewieckim. W lipcu odbędzie się Rekrut, na dystansie 6 km z 25 przeszkodami, natomiast 30 listopada Hardcore na odcinku 20 km i z 50 przeszkodami. Kuba Karcz Jak to wyglądało - film: